wtorek, 4 czerwca 2013

Second-handowy raj.

Jak wiemy, amerykańscy naukowcy są specjalistami w niemal każdej dziedzinie życia, co chwilę pojawiają się nowe informacje, czego też oni nie odkryli. Wiele z nich jest z pewnością grubo przesadzone. Jednak, jedno można zdecydowanie potwierdzić: nic tak nie poprawia humoru kobiecie, jak zakupy. Bieganie między wieszakami, czy przymierzanie kolejnej pary butów znacznie uwalniają endorfiny. I słusznie. Niestety, gdy następnego dnia nasz zakup widzimy również i na innej przedstawicielce płci pięknej, często wracamy wtedy do punktu wyjścia. 
W takim razie, jak tego uniknąć? A od czego są second-handy i ciągnące się metrami wieszaki z niezwykłymi strojami, które z pewnością nie powtórzą się następnego dnia na innej? 
A pomyślałyście kiedyś, przez chwilę, ile wydajemy kasy na ciuchy „z metką”, tylko po to, by następnego dnia stanąć przed szafą z myślą: Nie mam co na siebie włożyć? Nie? tak myślałam..
Wcale nie stałam się zagorzało ekolożką, która będzie Wam teraz prawić morały i mówić, by chodzić w workach, albo swetrach z odzysku. Ale second-handy?
Te sklepy są niesamowite, magiczne. Oczywiście, nie każda „szmatka” nadaje się do noszenia, takie życie. Ja również długo nie mogłam się do nich przekonać, to całkiem normalne, jednak te cuda jakie można tam znaleźć są nie do podrobienia (dosłownie!). Nigdy nie widziałam, dwóch takich samych rzeczy. Za to widziałam mnóstwo bluzek, spódniczek, czy innych samotnych rzeczy na wieszakach, które tylko czekają, by je stamtąd zabrać. I wiecie co? To naprawdę opłacalne.
Mój przykład, dla wszystkich niedowiarków (faceci, to też do was!):
Już lekko znudzona przeglądaniem kolejnego rzędu wieszaków, trafiłam na serie spódniczek. Myślę, idzie lato.. czemu by nie, raz po raz, idę dalej i nagle moim oczom ukazała się niezwykła spódniczka ołówkowa, patrzę - metka: Dorothy Perkins, cena: 9 złotych. Jesteś moja.
Po paru dniach, gdyż mimo wszystko warto jest je odświeżyć, zadowolona ubieram na uczelnię. Komentarze? Tylko pozytywne..
Gdzie kupiłaś?
W 2nd handzie..
Żartujesz, tak?
No.. nie.
Myślałam, ze w H&M, czy coś podobnego.
Nie tym razem.
Jak widać, nie ma dużej różnicy, miedzy metką, a 2nd handem. Skusisz się? Do zobaczenia miedzy wieszakami.
V.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz